Kolejny rozdział dodam gdy będę w połowie mojego starego opowiadania.
Is there any chance for me?
sobota, 28 czerwca 2014
niedziela, 18 maja 2014
Chapter 1
Włącz to!
Wybiła północ, jednak ją to nie obchodziło. Siedziała zapatrzona w krajobraz za oknem... Jak na Londyn przystało właśnie padał deszcz, niebo było zachmurzone. Nie było widać księżyca ani gwiazd jednak dziewczyna cały czas z zapartym tchem patrzyła się w okno. Dla was to może się wydawać śmieszne, ale dla niej to było zbawieniem... Siedziała cały czas milcząc. Co ją tak ciekawiło? Właśnie o to chodzi, że nic. Tutaj chodziło o zupełnie coś innego. W każdej kropli deszczu widziała te tęczówki. Błękitne jak ocean... Intensywnie wpatrywała się w krajobraz... Nagle się ocknęła, wypuściła powietrze z płuc i szybko zeszła z łóżka. Nie myślała o tym co robiła, podeszła do szafy i ją otworzyła. Schyliła się i wyciągnęła rękę w stronę ciemności po chwili wymacała dobrze jej znane czarne pudło i wyciągnęła je. Pudełko było średniej wielkości.. Dziewczyna wzięła je i usiadła z nim na białym dywanie.
- ,,Czasem dobrze wiedzieć kim było się przed przemianą,, - Zacytowała pewną osobę i z lekkim grymasem na twarzy otworzyła wieczko. Bała się przeszłości. Jednak i tak zaczęła wykładać wszystkie zeszyty po kolei. Każdy z pamiętników na okładce miał inną datę. Dziewczyna przekładała zapiski szukając tego odpowiedniego. W końcu się zatrzymała, znalazła... Zeszyt był średnio zniszczony. Katherine bez wahania go otworzyła.
- Znają imię me, znają moją twarz...
Nie ból ukryty w głębi mnie...
Pełen fałszu trans...
Znów zakładam maskę...
Światło w oczy, muszę grać...
Przedstawienie trwa... - Zaczęła wyrywkowo czytać. W pewnym momencie zdała sobie sprawę z tego co robi do jej oczu napłynęły łzy i jej głos się załamał. Czuła się bezsilna. Nie chciała tego, tak bardzo tego nie chciała...
***
Czasem myślę, że tam na górze jest ktoś kto dba o nas wszystkich. Nie ważne czy jesteś dobry czy zły i tak próbuje ci pomóc. Nawet o taką bezduszną osobę...
Kiedyś byłam morderczynią bez serca, rozpruwałam ciała swoich ofiar a potem dla zabawy znów je składałam...
Każde moje uczucie, które kiedykolwiek poczułam zamieniłam w głód.
Nie czułam nic, niektórzy błagali mnie żebym ich nie zabijała. Te prośby mnie bawiły, były bezskuteczne.
Patrzyłam na strach w ich oczach. Na łzy, które wypływały strumieniami z ]ich oczu.
Wszystkich zabijałam nikogo nie oszczędzałam. Byłam diabłem, śmiercią, Lucyferem... Nazywaliście mnie Krwawą Damą. Krew była dla mnie lekarstwem, przyjaciółką bez której nie potrafiłam żyć.
Jednak wszystko co dobre szybko się kończy...
Poznałam Liz i Ann byłam na ,,odwyku,, i niespodzianka wróciłam. Co ja opowiadam... Nigdy już nie będę starą Kath teraz jestem jedynie namiastką tego jaka byłam dawniej.
Moje uczucia są ograniczone, nie krzywdzę ludzi, ale nie potrafię pokochać mężczyzny. Czuję do nich odrazę, nie potrafię... To jest we mnie i nigdy się nie zmieni.
Czy żałuję, że zostałam wampirem ?
W pewnym sensie tak bo teraz gdy moje uczucia są ograniczone cały świat jest szary, bez kolorów...
Jest tu ciemno, tak trudno mi się tutaj odnaleźć. Chce uciec, ale dokąd ? Nie mam już sił...
Pozwólcie mi odejść, proszę... Każdego dnia mam dość. Cały czas myślę, że nie powinnam żyć. To nie miało się stać.
- Nie chcę więcej żadnej nadziei. Nie chcę uwierzyć, że gdzieś na świecie jest lekarstwo albo metoda, czy guru, który potrafiłby wyzwolić mnie od lęku. Ja po prostu chciałbym nauczyć się umierać - Szepnęłam sama do siebie i opadłam na dywan... Zasnęłam.
- Katherine? - Zapytał dobrze znany mi głos. Lekko uchyliłam jedno oko, które zaraz potem zamknęłam. Przez kilka sekund miałam nadzieję, że umarłam... Niestety żyję i znów muszę zmierzyć się z kolejnym dniem. Po chwili znów otworzyłam jedno oko potem drugie. Pomrugałam kilkakrotnie aby obraz stał się bardziej wyrazisty. Nade mną stała Anastazja, która z przerażeniem na mnie patrzyła.
- Hej - Szepnęłam, leniwie wstając z niewygodnego dywanu, otrzepałam się i spojrzałam na dziewczynę. Ta się tylko uśmiechnęła, ale nie wstała tylko cały czas mierzyła mnie wzrokiem.
- Paul dzwonił - oznajmiła smutno. - Mam zastąpić jakąś modelkę w teledysku - dodała nieco ciszej. Anastazja była bardzo miłą i młodą dziewczyną razem z Elizabeth pochodzą z domu dziecka jednak ja nigdy nie pytałam dlaczego, to był za trudny temat. Razem z dziewczynami znamy się od 2 lat. Mieszkamy w jednym domu.
- To chyba dobrze - Lekko się zdziwiłam Analija zawsze chciała zostać modelką nie chciała całe życie być kelnerką w Coffee Bar. Jej wujek Paul jest managerem jakiegoś zespołu, chętnie do nas przyjeżdża i nawet chciał nam pomóc finansowo, ale się nie zgodziłyśmy.
- Nie ma Liz a ja wiesz... Trochę się... boje - zaczęła się zacinać. Musiała być nieźle poddenerwowana. - I czy ty mogłabyś ze mną jechać ? - Zapytała z nadzieją. W pokoju nastała krępująca cisza. Zaczęłam przetwarzać informacje i dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie o co Ann mnie zapytała. Zwróciła się do mnie o pomoc. Chciała żebym jej pomogła. Byłam jej przyjaciółką i co ja miałam jej odpowiedzieć? Przecież to proste pytanie a ja i tak nie mogłam się wysłowić. W moim brzuchu pojawiło się dziwne ciepło, które ogrzewało całe moje ciało... Czy ja zaczynam czuć?
W pomieszczeniu było coraz nie zręczniej więc postanowiłam skrupulatnie odpowiedzieć.
- Jeśli ci na tym zależy to chętnie z tobą pojadę - Oznajmiłam z lekkim uśmiechem na twarzy. To moja przyjaciółka i właśnie mnie o coś poprosiła oczywiście wiele razy to robiła, ale ten raz był jednak taki wyjątkowy. Dla was jest to dziwne, ale dla mnie oznaką, że jestem komuś potrzebna.
- Na-aprawdę ? - zapytała nie dowierzając pewnie myślała, że się nie zgodzę w końcu bardzo długo ją trzymałam w napięciu.
- Tak, bardzo chętnie z tobą pojadę - Stwierdziłam cały czas patrząc jej w oczy. Anastazja nie mogła uwierzyć po chwili wstała i mnie przytuliła. Znów to dziwne ciepło w moim żołądku, które po chwili rozpłynęło się po moim ciele. Lekko zszokowana objęłam Ann i pierwszy raz od bardzo dawna się uśmiechnęłam tak sama z siebie bez przymusu. Czy to możliwe?
Przyjaciel to nie ten co potrafi odpowiedzieć na każde pytanie, ale ten który potrafi słuchać, płakać i przytulać.
***
- Ana spokojnie - Uspokoiłam ją po raz setny, czułam jak bardzo się denerwuje. Jej serce biło bardzo szybko a puls był wysoki. Właśnie wysiadłyśmy z taksówki zapłaciłam i udałyśmy się pod wyznaczony adres.
Gdy stanęłyśmy pod wyznaczonym adresem Ana zaczęła się jeszcze bardziej denerwować. Czego się bała?
Może, że się nie spodoba. Nie rozumiałam tego jak młode dziewczęta mogą nie akceptować jak wyglądają przecież każda jest ładna na swój sposób. Nie można być powierzchownym. Ludzkie dziewczyny są takie trudne... Gdy byłam w ich wieku to ach... Może kiedyś się dowiecie jaka byłam. I co mnie zniszczyło...
Zadzwoniłyśmy dzwonkiem po chwili brama się otworzyła i weszłyśmy na posesję. Posesja okazała się być duża i malownicza. Szłyśmy granatowym chodnikiem wzdłuż którego rosły kwiaty. Po lewej stronie czerwone róże a po prawej żółte jednak po kilku krokach krajobraz się zmienił i coraz częściej pojawiały się drzewa w końcu zakręt i... oniemiałam niedaleko mnie był śliczny dom. Razem z Analiją przyspieszyłyśmy kroku i po nie długim czasie byłyśmy pod drzwiami postanowiłam zapukać.
- Na reszcie jesteś - Usłyszałam szczęśliwy głos Paula kierowany do Anny. Gestem ręki zaprosił nas do środka.
Weszłyśmy do domu. Korytarz był bardzo ładnie urządzony wydawałoby się że mieszka tutaj więcej osób niż sam Paul.
- Przedstawiam wam Zayna - spojrzał na mulata, który zaraz podszedł do mnie i uścisnął moją dłoń tak samo zrobił z Ann. Po chwili również się przedstawiłyśmy. Po kilku sekundach do korytarza wszedł blondyn.
- Cześć Niall jestem - Przywitał się z uśmiechem. Ugh.. jak ja nienawidzę osób, które się ciągle uśmiechają. Może to dlatego, że ja jestem zepsutą osobą? Ana zaczęła się uśmiechać i się rozluźniła a ja natomiast wymusiłam uśmiech i się przywitałam.
- Co tak stoicie? - Zwrócił się do nas Niall. - Zapraszam do salonu - dokończył i z uśmiechem zaprowadził nas do salonu. Chłopak miał dziwny błysk w oku był taki zadowolony z życia taki autentyczny... Nie wiem dlaczego, ale to bardzo mnie denerwowało. W jakiś dziwny sposób wytrącał mnie tym z równowagi.
W salonie była tylko jedna osoba jakiś lokowaty chłopak.
- Cześć jestem... - Zaczął bardzo żywo, ale nagle się zaciął i spojrzał wprost na Anastazję. - Harry - dokończył zbity z tropu.
Ann spojrzała na niego i się lekko uśmiechnęła. Jednak patrzyła na niego z przerażeniem. Znów zaczęła się denerwować. Spojrzałam na nią potem na niego. Cały czas na siebie gapili. To nie były spojrzenia pierwszej miłości raczej były w stylu ,,nie podchodź bo cię zabije,,.
- Anastazja - Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna podeszła do niego i się przedstawiła... O co tu chodzi?
- Katherine - Oznajmiłam z odległości. - Tak jest bezpieczniej - Szepnęłam sama do siebie, ale blondyn i mulat chyba to usłyszeli i się na mnie spojrzeli.
- Jest coraz dziwniej - Pomyślałam.
Albo mają dobry słuch albo są istotami magicznymi. Kath kogo ty oszukujesz? Takie gwiazdy są przeklęte? Z moich cudownych zamyśleń wyprowadziły mnie kroki dobiegające z góry, ta osoba schodziła do nas.
Spojrzałam w stronę schodów i oniemiałam.
- To ty - Powiedział do... MNIE! Jego wzrok był kierowany w moją stronę. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. To ten błękitnooki mężczyzna z parku.
Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam. Ja i mój telefon upadliśmy. CUDOWNIE!
- Jak łazisz! - warknęłam zła i podniosłam wzrok na sprawcę przez którego teraz leżałam na ziemi, zresztą tak samo jak on.
- Przepraszam, ale to ty na mnie wpadłaś ! -odwarknął. Nie no szczyt bezczelności. Chłopak podniósł się i wystawił do mnie dłoń. Chwyciłam ją i już po chwili stałam z nim twarzą w twarz, zdecydowanie za blisko, spojrzałam w jego oczy. Błękitne. Piękne. Szybko się ocknęłam.
- Palant- burknęłam.
- Przecież przeprosiłem mam ci tu jeszcze na kolana klękać ?-powiedział cały czas trzymając moją dłoń, przystojny był nie powiem, że nie.
- Nie zaszkodziłoby. - odpowiedziałam i wyrwałam dłoń z jego uścisku po czym ruszyłam przed siebie. Usłyszałam tylko jak błękitnooki szatyn podśmiewa się pod nosem. Chamstwo w państwie!
Na samo wspomnienie tego spotkania chciało mi się śmiać...
- Katherine jestem - Przedstawiłam się z uśmiechem. Zdezorientowany chłopak na mnie spojrzał.
- Louis - Wypowiedział swoje imię a w mojej główce zaczęły toczyć się przeróżne myśli.
- Oo... widzę, że mamy gości - Usłyszałam dobrze znajomy mi głos. Chłopak stał za mną...
Lekko się odwróciłam i spojrzałam na jego twarz. Moje zmysły mnie nie myliły właśnie zobaczyłam Liama.
- Kath - Szepnął ze zdziwieniem.
Dziwniej już nie będzie...
Wybiła północ, jednak ją to nie obchodziło. Siedziała zapatrzona w krajobraz za oknem... Jak na Londyn przystało właśnie padał deszcz, niebo było zachmurzone. Nie było widać księżyca ani gwiazd jednak dziewczyna cały czas z zapartym tchem patrzyła się w okno. Dla was to może się wydawać śmieszne, ale dla niej to było zbawieniem... Siedziała cały czas milcząc. Co ją tak ciekawiło? Właśnie o to chodzi, że nic. Tutaj chodziło o zupełnie coś innego. W każdej kropli deszczu widziała te tęczówki. Błękitne jak ocean... Intensywnie wpatrywała się w krajobraz... Nagle się ocknęła, wypuściła powietrze z płuc i szybko zeszła z łóżka. Nie myślała o tym co robiła, podeszła do szafy i ją otworzyła. Schyliła się i wyciągnęła rękę w stronę ciemności po chwili wymacała dobrze jej znane czarne pudło i wyciągnęła je. Pudełko było średniej wielkości.. Dziewczyna wzięła je i usiadła z nim na białym dywanie.
- ,,Czasem dobrze wiedzieć kim było się przed przemianą,, - Zacytowała pewną osobę i z lekkim grymasem na twarzy otworzyła wieczko. Bała się przeszłości. Jednak i tak zaczęła wykładać wszystkie zeszyty po kolei. Każdy z pamiętników na okładce miał inną datę. Dziewczyna przekładała zapiski szukając tego odpowiedniego. W końcu się zatrzymała, znalazła... Zeszyt był średnio zniszczony. Katherine bez wahania go otworzyła.
- Znają imię me, znają moją twarz...
Nie ból ukryty w głębi mnie...
Pełen fałszu trans...
Znów zakładam maskę...
Światło w oczy, muszę grać...
Przedstawienie trwa... - Zaczęła wyrywkowo czytać. W pewnym momencie zdała sobie sprawę z tego co robi do jej oczu napłynęły łzy i jej głos się załamał. Czuła się bezsilna. Nie chciała tego, tak bardzo tego nie chciała...
***
Czasem myślę, że tam na górze jest ktoś kto dba o nas wszystkich. Nie ważne czy jesteś dobry czy zły i tak próbuje ci pomóc. Nawet o taką bezduszną osobę...
Kiedyś byłam morderczynią bez serca, rozpruwałam ciała swoich ofiar a potem dla zabawy znów je składałam...
Każde moje uczucie, które kiedykolwiek poczułam zamieniłam w głód.
Nie czułam nic, niektórzy błagali mnie żebym ich nie zabijała. Te prośby mnie bawiły, były bezskuteczne.
Patrzyłam na strach w ich oczach. Na łzy, które wypływały strumieniami z ]ich oczu.
Wszystkich zabijałam nikogo nie oszczędzałam. Byłam diabłem, śmiercią, Lucyferem... Nazywaliście mnie Krwawą Damą. Krew była dla mnie lekarstwem, przyjaciółką bez której nie potrafiłam żyć.
Jednak wszystko co dobre szybko się kończy...
Poznałam Liz i Ann byłam na ,,odwyku,, i niespodzianka wróciłam. Co ja opowiadam... Nigdy już nie będę starą Kath teraz jestem jedynie namiastką tego jaka byłam dawniej.
Moje uczucia są ograniczone, nie krzywdzę ludzi, ale nie potrafię pokochać mężczyzny. Czuję do nich odrazę, nie potrafię... To jest we mnie i nigdy się nie zmieni.
Czy żałuję, że zostałam wampirem ?
W pewnym sensie tak bo teraz gdy moje uczucia są ograniczone cały świat jest szary, bez kolorów...
Jest tu ciemno, tak trudno mi się tutaj odnaleźć. Chce uciec, ale dokąd ? Nie mam już sił...
Pozwólcie mi odejść, proszę... Każdego dnia mam dość. Cały czas myślę, że nie powinnam żyć. To nie miało się stać.
- Nie chcę więcej żadnej nadziei. Nie chcę uwierzyć, że gdzieś na świecie jest lekarstwo albo metoda, czy guru, który potrafiłby wyzwolić mnie od lęku. Ja po prostu chciałbym nauczyć się umierać - Szepnęłam sama do siebie i opadłam na dywan... Zasnęłam.
- Katherine? - Zapytał dobrze znany mi głos. Lekko uchyliłam jedno oko, które zaraz potem zamknęłam. Przez kilka sekund miałam nadzieję, że umarłam... Niestety żyję i znów muszę zmierzyć się z kolejnym dniem. Po chwili znów otworzyłam jedno oko potem drugie. Pomrugałam kilkakrotnie aby obraz stał się bardziej wyrazisty. Nade mną stała Anastazja, która z przerażeniem na mnie patrzyła.
- Hej - Szepnęłam, leniwie wstając z niewygodnego dywanu, otrzepałam się i spojrzałam na dziewczynę. Ta się tylko uśmiechnęła, ale nie wstała tylko cały czas mierzyła mnie wzrokiem.
- Paul dzwonił - oznajmiła smutno. - Mam zastąpić jakąś modelkę w teledysku - dodała nieco ciszej. Anastazja była bardzo miłą i młodą dziewczyną razem z Elizabeth pochodzą z domu dziecka jednak ja nigdy nie pytałam dlaczego, to był za trudny temat. Razem z dziewczynami znamy się od 2 lat. Mieszkamy w jednym domu.
- To chyba dobrze - Lekko się zdziwiłam Analija zawsze chciała zostać modelką nie chciała całe życie być kelnerką w Coffee Bar. Jej wujek Paul jest managerem jakiegoś zespołu, chętnie do nas przyjeżdża i nawet chciał nam pomóc finansowo, ale się nie zgodziłyśmy.
- Nie ma Liz a ja wiesz... Trochę się... boje - zaczęła się zacinać. Musiała być nieźle poddenerwowana. - I czy ty mogłabyś ze mną jechać ? - Zapytała z nadzieją. W pokoju nastała krępująca cisza. Zaczęłam przetwarzać informacje i dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie o co Ann mnie zapytała. Zwróciła się do mnie o pomoc. Chciała żebym jej pomogła. Byłam jej przyjaciółką i co ja miałam jej odpowiedzieć? Przecież to proste pytanie a ja i tak nie mogłam się wysłowić. W moim brzuchu pojawiło się dziwne ciepło, które ogrzewało całe moje ciało... Czy ja zaczynam czuć?
W pomieszczeniu było coraz nie zręczniej więc postanowiłam skrupulatnie odpowiedzieć.
- Jeśli ci na tym zależy to chętnie z tobą pojadę - Oznajmiłam z lekkim uśmiechem na twarzy. To moja przyjaciółka i właśnie mnie o coś poprosiła oczywiście wiele razy to robiła, ale ten raz był jednak taki wyjątkowy. Dla was jest to dziwne, ale dla mnie oznaką, że jestem komuś potrzebna.
- Na-aprawdę ? - zapytała nie dowierzając pewnie myślała, że się nie zgodzę w końcu bardzo długo ją trzymałam w napięciu.
- Tak, bardzo chętnie z tobą pojadę - Stwierdziłam cały czas patrząc jej w oczy. Anastazja nie mogła uwierzyć po chwili wstała i mnie przytuliła. Znów to dziwne ciepło w moim żołądku, które po chwili rozpłynęło się po moim ciele. Lekko zszokowana objęłam Ann i pierwszy raz od bardzo dawna się uśmiechnęłam tak sama z siebie bez przymusu. Czy to możliwe?
Przyjaciel to nie ten co potrafi odpowiedzieć na każde pytanie, ale ten który potrafi słuchać, płakać i przytulać.
***
- Ana spokojnie - Uspokoiłam ją po raz setny, czułam jak bardzo się denerwuje. Jej serce biło bardzo szybko a puls był wysoki. Właśnie wysiadłyśmy z taksówki zapłaciłam i udałyśmy się pod wyznaczony adres.
Gdy stanęłyśmy pod wyznaczonym adresem Ana zaczęła się jeszcze bardziej denerwować. Czego się bała?
Może, że się nie spodoba. Nie rozumiałam tego jak młode dziewczęta mogą nie akceptować jak wyglądają przecież każda jest ładna na swój sposób. Nie można być powierzchownym. Ludzkie dziewczyny są takie trudne... Gdy byłam w ich wieku to ach... Może kiedyś się dowiecie jaka byłam. I co mnie zniszczyło...
Zadzwoniłyśmy dzwonkiem po chwili brama się otworzyła i weszłyśmy na posesję. Posesja okazała się być duża i malownicza. Szłyśmy granatowym chodnikiem wzdłuż którego rosły kwiaty. Po lewej stronie czerwone róże a po prawej żółte jednak po kilku krokach krajobraz się zmienił i coraz częściej pojawiały się drzewa w końcu zakręt i... oniemiałam niedaleko mnie był śliczny dom. Razem z Analiją przyspieszyłyśmy kroku i po nie długim czasie byłyśmy pod drzwiami postanowiłam zapukać.
- Na reszcie jesteś - Usłyszałam szczęśliwy głos Paula kierowany do Anny. Gestem ręki zaprosił nas do środka.
Weszłyśmy do domu. Korytarz był bardzo ładnie urządzony wydawałoby się że mieszka tutaj więcej osób niż sam Paul.
- Przedstawiam wam Zayna - spojrzał na mulata, który zaraz podszedł do mnie i uścisnął moją dłoń tak samo zrobił z Ann. Po chwili również się przedstawiłyśmy. Po kilku sekundach do korytarza wszedł blondyn.
- Cześć Niall jestem - Przywitał się z uśmiechem. Ugh.. jak ja nienawidzę osób, które się ciągle uśmiechają. Może to dlatego, że ja jestem zepsutą osobą? Ana zaczęła się uśmiechać i się rozluźniła a ja natomiast wymusiłam uśmiech i się przywitałam.
- Co tak stoicie? - Zwrócił się do nas Niall. - Zapraszam do salonu - dokończył i z uśmiechem zaprowadził nas do salonu. Chłopak miał dziwny błysk w oku był taki zadowolony z życia taki autentyczny... Nie wiem dlaczego, ale to bardzo mnie denerwowało. W jakiś dziwny sposób wytrącał mnie tym z równowagi.
W salonie była tylko jedna osoba jakiś lokowaty chłopak.
- Cześć jestem... - Zaczął bardzo żywo, ale nagle się zaciął i spojrzał wprost na Anastazję. - Harry - dokończył zbity z tropu.
Ann spojrzała na niego i się lekko uśmiechnęła. Jednak patrzyła na niego z przerażeniem. Znów zaczęła się denerwować. Spojrzałam na nią potem na niego. Cały czas na siebie gapili. To nie były spojrzenia pierwszej miłości raczej były w stylu ,,nie podchodź bo cię zabije,,.
- Anastazja - Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna podeszła do niego i się przedstawiła... O co tu chodzi?
- Katherine - Oznajmiłam z odległości. - Tak jest bezpieczniej - Szepnęłam sama do siebie, ale blondyn i mulat chyba to usłyszeli i się na mnie spojrzeli.
- Jest coraz dziwniej - Pomyślałam.
Albo mają dobry słuch albo są istotami magicznymi. Kath kogo ty oszukujesz? Takie gwiazdy są przeklęte? Z moich cudownych zamyśleń wyprowadziły mnie kroki dobiegające z góry, ta osoba schodziła do nas.
Spojrzałam w stronę schodów i oniemiałam.
- To ty - Powiedział do... MNIE! Jego wzrok był kierowany w moją stronę. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. To ten błękitnooki mężczyzna z parku.
Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam. Ja i mój telefon upadliśmy. CUDOWNIE!
- Jak łazisz! - warknęłam zła i podniosłam wzrok na sprawcę przez którego teraz leżałam na ziemi, zresztą tak samo jak on.
- Przepraszam, ale to ty na mnie wpadłaś ! -odwarknął. Nie no szczyt bezczelności. Chłopak podniósł się i wystawił do mnie dłoń. Chwyciłam ją i już po chwili stałam z nim twarzą w twarz, zdecydowanie za blisko, spojrzałam w jego oczy. Błękitne. Piękne. Szybko się ocknęłam.
- Palant- burknęłam.
- Przecież przeprosiłem mam ci tu jeszcze na kolana klękać ?-powiedział cały czas trzymając moją dłoń, przystojny był nie powiem, że nie.
- Nie zaszkodziłoby. - odpowiedziałam i wyrwałam dłoń z jego uścisku po czym ruszyłam przed siebie. Usłyszałam tylko jak błękitnooki szatyn podśmiewa się pod nosem. Chamstwo w państwie!
Na samo wspomnienie tego spotkania chciało mi się śmiać...
- Katherine jestem - Przedstawiłam się z uśmiechem. Zdezorientowany chłopak na mnie spojrzał.
- Louis - Wypowiedział swoje imię a w mojej główce zaczęły toczyć się przeróżne myśli.
- Oo... widzę, że mamy gości - Usłyszałam dobrze znajomy mi głos. Chłopak stał za mną...
Lekko się odwróciłam i spojrzałam na jego twarz. Moje zmysły mnie nie myliły właśnie zobaczyłam Liama.
- Kath - Szepnął ze zdziwieniem.
Dziwniej już nie będzie...
niedziela, 11 maja 2014
Prologue
Jedna chwila zmieniła wszystko...
Spotkali się...
Włącz to!
Doskonale znałam układ, wiedziałam jak tańczyć, żeby się podobać. Poruszałam lekko biodrami, z czasem moje ruchy stawały się mocniejsze i bardziej odważne. Kręcone włosy i mocny makijaż dodawały mi lat. Znałam swoje atuty i bardzo dobrze je wykorzystywałam.
Spotkali się...
Włącz to!
Doskonale znałam układ, wiedziałam jak tańczyć, żeby się podobać. Poruszałam lekko biodrami, z czasem moje ruchy stawały się mocniejsze i bardziej odważne. Kręcone włosy i mocny makijaż dodawały mi lat. Znałam swoje atuty i bardzo dobrze je wykorzystywałam.
- Brawo co raz lepiej ci idzie!- Nagle światła rozbłysły i zobaczyłam młodą brunetkę.
- Dzięki - Rzuciłam, zwalniając scenę. - Szefowa u siebie? - Zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Tak, ale jest zajęta - Odparła Mia, o ile tak miała na imię, każdy kto ją znał tak się do niej zwracał.
Kobieta miała może z 26 lat. Czarne włosy sięgały jej do ramion a zielone oczy dodawały nie powtarzalnego uroku. Siadłam na sofie i zaczęłam się przyglądać. Robiłam tak... Od zawsze. To taka moja mała tradycja.
Po 30 minutach Mia zeszła ze sceny a ja udałam się do Evy. Z gabinetu szefowej dobiegały hałasy. Postanowiłam zapukać. Kobieta mnie zaprosiła po imieniu, zawsze wiedziała kto wchodzi do jej królestwa. Lata praktyki... Niepewnie uchyliłam drzwi i zrobiłam nieśmiały krok. Pomieszczenie było średniej wielkości. Nie było tak bardzo ponure jak korytarz, ale zdecydowanie zachowało swój zimny charakter. Na ścianach wisiały zdjęcia dziewczyn pracujących w naszym klubie. Muszę przyznać, że Eva ma bardzo dobry gust do tancerek. Rozejrzałam się po pokoju i dopiero teraz się skapłam, że nie jesteśmy same. W pomieszczeniu był jeszcze mężczyzna odwrócony do mnie tyłem. Gdy zrobiłam kolejny krok nawet się nie obrócił. Co mnie trochę zdziwiło. Chłopak miał czarne włosy i dość umięśnione ciało. Tylko tyle widziałam.
- To może ja poczekam - Miałam wychodzić, ale kobieta nakazała mi zostać. Szepnęła coś nie zrozumiałego do mężczyzny i chłopak wyszedł nie zwracając na mnie większej uwagi.
- Kto to był ? - Zapytałam.
- Nikt ważny - Odparła wzruszając ramionami. - Czemu zawdzięczam twoją wizytę ?
***
- Anastazjo, donieś zamówienie do stolika 25 - Usłyszałam milutki głosik kucharki. Agatha była kobietą w podeszłym wieku i można przyznać, że była dość przy kości. Z charakteru była bardzo miła i uczynna a jaka zabawna!
Dziś w restauracji był duży ruch. Musiałam przeciskać się między stolikami aby donieść zamówienie. Na zmianie byłam tylko ja i Alex, ale tak naprawdę ja najwięcej robiłam, ponieważ z moją współpracownicą zerwał chłopak więc dziś była ,,nieobecna,,. Często wychodziła do toalety, żeby w spokoju sobie popłakać. W pewnym sensie ją rozumiałam i jej odpuściłam. Chodząc między stolikami i dostarczając zamówienia moją uwagę przykuł nie jaki Harry Styles z tego słynnego zespołu. Nawet nie pamiętam jak się nazywa ten ich zespolik. Chłopak prowadził zaciętą rozmowę z jakąś blondyną. Czy to była Taylor Swift!? Akurat przyjmowałam ich zamówienie.
- W czym mogę pomóc, zamawiacie coś? - Grzecznie spytałam, ale oni nadal prowadzili ,,rozmowę,, jeśli tak można nazwać krzyki dochodzące z ich stolika.
- Przepraszam... - Zawołałam.
- To do kurwy nędzy leć do niej, skoro tak bardzo cię podnieca! - Blondynka wstała i zaczęła krzyczeć, chłopak nie pozostawał dłużny i też wstał. Prosiłam żeby się uspokoili, ale na nic moje prośby się nie zdały.
- *Zagwizdałam* Czy moglibyście się opanować!? - Po moim krzyknięciu, nastała cisza. Wszyscy goście wpatrywali się we mnie jak w obrazek, nawet ta dwójka.
- Skoro chcesz w taki sposób zmusić mnie do pieprzenia się z tobą, to ci się nie uda! - Krzyknęła blondynka i wybiegła z płaczem.
Trochę zdezorientowana spojrzałam na chłopaka, a on się zaczął się śmiać. Jego dziewczyna wybiegła z płaczem przez niego, a on się śmieje! Wtf!?
- To może ty się ze mną prześpisz? - Zapytał... MNIE!? Harry Styles pyta się MNIE!? Czy się z nim prześpię!? Rozejrzałam się dookoqła za mną nikogo nie było więc to pytanie było kierowane do mnie... Nadal wszyscy się na nas gapili. Bez zastanowienia podeszłam do loczka, wzięłam ketchup i wtrysłam mu na twarz.
- To za tą dziewczynę - Szepnęłam.Wszyscy zaczęli mi bić brawo a ja się ukłoniłam i wyszłam na zaplecze.
***
-,,Weź parasol dzisiaj na pewno będzie lało,, - Mówiła mi Analija, ale ja byłam mądrzejsza. I co? Jestem teraz mokra. W sumie czym się przejmuje? Jestem wampirem nie mogę być chora... Za to na 100% wyglądam okropnie z rozmazanym makijażem i mokrymi włosami. Pewnie zastanawiacie się co robię w parku gdy leje deszcz, otóż czekam na Zoe. Koleżankę Elizabeth ze studiów. Ma mi dać jakieś notatki czy coś... I umówiły się gdzie!?
W parku! Z mojej kieszeni dobiegły wibracje, wyciągnęłam telefon i przeczytałam wiadomość chyba z 3 razy.
- Super! - Krzyknęłam. Na szczęście nikogo nie było w parku, więc nie musiałam się obawiać, że ktoś mnie usłyszy. Dlaczego byłam zła? Otóż Zoe spóźni się... Więc zapowiada się ciekawe 30 minut w parku (sarkazm). Stałam na środku chodnika i klęłam w najlepsze. Z niedowierzaniem ruszyłam przed siebie, gapiłam się bezcelowo w mój telefon i nagle poczułam, że na kogoś wpadłam. Ja i mój telefon upadliśmy. CUDOWNIE!
- Jak łazisz! - warknęłam zła i podniosłam wzrok na sprawcę przez którego teraz leżałam na ziemi, zresztą tak samo jak on.
- Przepraszam, ale to ty na mnie wpadłaś ! -odwarknął. Nie no szczyt bezczelności. Chłopak podniósł się i wystawił do mnie dłoń. Chwyciłam ją i już po chwili stałam z nim twarzą w twarz, zdecydowanie za blisko, spojrzałam w jego oczy. Błękitne. Piękne. Szybko się ocknęłam.
- Palant- burknęłam.
- Przecież przeprosiłem mam ci tu jeszcze na kolana klękać ?-powiedział cały czas trzymając moją dłoń, przystojny był nie powiem, że nie.
- Nie zaszkodziłoby. - odpowiedziałam i wyrwałam dłoń z jego uścisku po czym ruszyłam przed siebie. Usłyszałam tylko jak błękitnooki szatyn podśmiewa się pod nosem. Chamstwo w państwie! Mam w dupie tą całą Zoe! Nie przyszła, jej problem!
_______________________________________________
Nie potrafię pisać prologów.
- Kto to był ? - Zapytałam.
- Nikt ważny - Odparła wzruszając ramionami. - Czemu zawdzięczam twoją wizytę ?
***
- Anastazjo, donieś zamówienie do stolika 25 - Usłyszałam milutki głosik kucharki. Agatha była kobietą w podeszłym wieku i można przyznać, że była dość przy kości. Z charakteru była bardzo miła i uczynna a jaka zabawna!
Dziś w restauracji był duży ruch. Musiałam przeciskać się między stolikami aby donieść zamówienie. Na zmianie byłam tylko ja i Alex, ale tak naprawdę ja najwięcej robiłam, ponieważ z moją współpracownicą zerwał chłopak więc dziś była ,,nieobecna,,. Często wychodziła do toalety, żeby w spokoju sobie popłakać. W pewnym sensie ją rozumiałam i jej odpuściłam. Chodząc między stolikami i dostarczając zamówienia moją uwagę przykuł nie jaki Harry Styles z tego słynnego zespołu. Nawet nie pamiętam jak się nazywa ten ich zespolik. Chłopak prowadził zaciętą rozmowę z jakąś blondyną. Czy to była Taylor Swift!? Akurat przyjmowałam ich zamówienie.
- W czym mogę pomóc, zamawiacie coś? - Grzecznie spytałam, ale oni nadal prowadzili ,,rozmowę,, jeśli tak można nazwać krzyki dochodzące z ich stolika.
- Przepraszam... - Zawołałam.
- To do kurwy nędzy leć do niej, skoro tak bardzo cię podnieca! - Blondynka wstała i zaczęła krzyczeć, chłopak nie pozostawał dłużny i też wstał. Prosiłam żeby się uspokoili, ale na nic moje prośby się nie zdały.
- *Zagwizdałam* Czy moglibyście się opanować!? - Po moim krzyknięciu, nastała cisza. Wszyscy goście wpatrywali się we mnie jak w obrazek, nawet ta dwójka.
- Skoro chcesz w taki sposób zmusić mnie do pieprzenia się z tobą, to ci się nie uda! - Krzyknęła blondynka i wybiegła z płaczem.
Trochę zdezorientowana spojrzałam na chłopaka, a on się zaczął się śmiać. Jego dziewczyna wybiegła z płaczem przez niego, a on się śmieje! Wtf!?
- To może ty się ze mną prześpisz? - Zapytał... MNIE!? Harry Styles pyta się MNIE!? Czy się z nim prześpię!? Rozejrzałam się dookoqła za mną nikogo nie było więc to pytanie było kierowane do mnie... Nadal wszyscy się na nas gapili. Bez zastanowienia podeszłam do loczka, wzięłam ketchup i wtrysłam mu na twarz.
- To za tą dziewczynę - Szepnęłam.Wszyscy zaczęli mi bić brawo a ja się ukłoniłam i wyszłam na zaplecze.
***
-,,Weź parasol dzisiaj na pewno będzie lało,, - Mówiła mi Analija, ale ja byłam mądrzejsza. I co? Jestem teraz mokra. W sumie czym się przejmuje? Jestem wampirem nie mogę być chora... Za to na 100% wyglądam okropnie z rozmazanym makijażem i mokrymi włosami. Pewnie zastanawiacie się co robię w parku gdy leje deszcz, otóż czekam na Zoe. Koleżankę Elizabeth ze studiów. Ma mi dać jakieś notatki czy coś... I umówiły się gdzie!?
W parku! Z mojej kieszeni dobiegły wibracje, wyciągnęłam telefon i przeczytałam wiadomość chyba z 3 razy.
- Super! - Krzyknęłam. Na szczęście nikogo nie było w parku, więc nie musiałam się obawiać, że ktoś mnie usłyszy. Dlaczego byłam zła? Otóż Zoe spóźni się... Więc zapowiada się ciekawe 30 minut w parku (sarkazm). Stałam na środku chodnika i klęłam w najlepsze. Z niedowierzaniem ruszyłam przed siebie, gapiłam się bezcelowo w mój telefon i nagle poczułam, że na kogoś wpadłam. Ja i mój telefon upadliśmy. CUDOWNIE!
- Jak łazisz! - warknęłam zła i podniosłam wzrok na sprawcę przez którego teraz leżałam na ziemi, zresztą tak samo jak on.
- Przepraszam, ale to ty na mnie wpadłaś ! -odwarknął. Nie no szczyt bezczelności. Chłopak podniósł się i wystawił do mnie dłoń. Chwyciłam ją i już po chwili stałam z nim twarzą w twarz, zdecydowanie za blisko, spojrzałam w jego oczy. Błękitne. Piękne. Szybko się ocknęłam.
- Palant- burknęłam.
- Przecież przeprosiłem mam ci tu jeszcze na kolana klękać ?-powiedział cały czas trzymając moją dłoń, przystojny był nie powiem, że nie.
- Nie zaszkodziłoby. - odpowiedziałam i wyrwałam dłoń z jego uścisku po czym ruszyłam przed siebie. Usłyszałam tylko jak błękitnooki szatyn podśmiewa się pod nosem. Chamstwo w państwie! Mam w dupie tą całą Zoe! Nie przyszła, jej problem!
_______________________________________________
Nie potrafię pisać prologów.
sobota, 10 maja 2014
Welcome
Każdy z nas posiada sekret, każdy próbuje go chronić, ale czy nam się to udaje?
Obawiamy się plotek, boimy się opinii innych na swój temat w pewnym sensie próbujemy być idealni...
,,Ideał dany jest człowiekowi po to, aby wyraźniej widział swą nieudolność.,,
Jednak nie o tym jest ta historia.
Opowiadanie pt.,,Is there any chance for me?,, jest o wszystkim i tak naprawdę o niczym. Mogłabym wychwalać pod niebiosa jaka ta powieść jest super, ale zamiast przekonywać was, wolę abyście sami ocenili. Historia jest trochę dziwna, może dlatego bo jest ,,Fantasy,,? Nie wiem, ale jedno jest pewne, że takiego opowiadanie jeszcze nie czytaliście. Myślę, że to będzie miłe doświadczenie jak i dla mnie tak jak dla was. Bardzo serdecznie was zapraszam na unikatowy blog!
***
- Katherine czy kiedykolwiek kochałaś?
- Uczucie dla mnie nie istnieje od 36 lat.
- Dlaczego?
- Wtedy utraciłam część siebie. Stałam się wampirem. Umarłam.
- Czyli jednak kochałaś ?
- Nie, nie to było raczej zauroczenie.
- Od 36 lat z nikim nie byłaś?
- Oczywiście, że byłam, tylko nasz ,,związek,, trwał tylko kilka godzin.
- Zabijałaś ich ?
- Tak.
- Dlaczego ?
- Bo to dla mnie przyjemność.
***
- Elizabeth ?
- Tak.
- Jesteś striptizerką?
- Tak.
- Co studiujesz ?
- Dziennikarstwo.
- Czy wykładowcy wiedzą, że jesteś prostytutką ?
- Chyba mnie nie zrozumiałeś, nie jestem dziwką tylko striptizerką, tańczę na rurze, nie puszczam się.
***
- Anastazja tak?
- Tak.
- Jesteś czarownicą jak reszta tak?
- Tak, ale Kath nie jest już czarownicą od jakiś 36 lat.
- Masz rację. Pracujesz gdzieś ?
- Tak, w Coffee Bar.
- Jako kelnerka, i studiujesz psychologię ?
- Dokładnie.
- Czarownica i psychologia?
- Mieszanka wybuchowa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)